Powrót do Polski to było coś czego się ewidentnie obawiałem i chciałem jak najbardziej oddalić. Przerażała mnie myśl, że znowu zobaczę te wszystkie miejsca, poczuję zapachy, a wraz z nimi wrócą wspomnienia, o których niekoniecznie chcę pamiętać. Bo prawda jest taka, że się pokłóciliśmy z naszą Ojczyzną i ten żal nie minął, a rany się jeszcze niedostatecznie zagoiły. Ten dystans 8000 km, którym wspominałem tutaj: Mieszkanie w Tajlandii, bardzo pomógł poukładać sobie wszystko na nowo. Przyszedł jednak czas, aby wrócić i dziś przelewam na „papier” moje wrażenia z powrotu emigranta.
Wyjazd z Polski!
Żelazna Kurtyna, paszporty wydawane za zezwoleniem i cała ta tragikomiczna rzeczywistość PRLu jest już historią. Dziś możemy wyjechać wszędzie i w dowolnym momencie. Tylko jakby tak chyba mniej chcemy… I dobrze, gdyż nie musimy już przed niczym uciekać, a nawet powiem więcej – w Polsce jest dziś cholernie dobrze! I nie ma to niczego wspólnego z polityką, od której stronię niczym od alkoholu po przebytym srogim kacu. Nie będę więc kłamał, że musieliśmy wyjeżdżać, bo wcale tak nie było.
Prawdą natomiast jest, że podjęcie tej decyzji było jednym z najcięższych życiowych dylematów przed jakim stanąłem. Nie było w tym nic romantycznego, kolorowego, czy też przygodowego. Było szaro i smutno. Nieprzespane noce były czasem przerażających przemyśleń i pytań bez odpowiedzi, które doprowadzały jedynie do jeszcze większego strachu i paniki. Decyzja jednak została podjęta i dwa lata temu stanęliśmy na lotnisku w Bangkoku, zupełnie nie wiedząc co robić dalej. Dlaczego Tajlandia, dlaczego Koh Tao? Żadne z nas nie wie lub po prostu nie pamięta. Tak wyszło 🙂
Powrót do Polski?
Nadeszła jednak chwila, gdy podobny dylemat znów stanął przed nami. Co robić dalej? Tajlandia, pomimo wielu plusów nie może stać się dla nas miejscem na dłużej. Czyżby sen się kończył i zostaje nam jedynie powrót do Polski? Czas pokaże… Póki co podchodzę do okienka i podaję paszport. Pierwszy raz od dłuższego czasu wita mnie „dzień dobry”, zamiast burknięcia łamaną angielszczyzną. Odbieramy bagaże i pełni mieszanych uczuć drepczemy na przystanek. Ciepła bryza i popołudniowe słońce jakby chciało powiedzieć: „ej, już jest luz. Już się nie gniewamy!”. Dziwne uczucie tak jechać przez miasto, które się doskonale zna, a może bardziej znało, gdyż wiele się zmienia w miejskim krajobrazie. Tu był budynek, a już go nie ma. Tam nic nie było, teraz stoi wieżowiec. A tutaj jak remontowali, tak nadal rozkopane. Natomiast tam poniemiecka kostka nadal wydaje ten śmieszny dźwięk, gdy autobus leniwie się po niej przetacza.

Powrót do Polski na piątkę – 5 plusów.
1. Wszyscy mówią po Polsku.
O to dopiero odkrycie! Jednak po codziennej mieszaninie angielskiego, tajskiego, birmańskiego oraz dodatku wielu innych języków, mózg przyzwyczaił się do wyłapywania z tłumu najdrobniejszych słówek po Polsku. To naprawdę fascynujące jak dziwne jest uczucie, gdy nagle z każdej strony zalewają nas rozmowy w ojczystym języku!
🔻🔻🔻 Czytaj dalej…
Bardzo ciekawy artykuł, my z mężem już 6 lat nie mieszkamy w Polsce. Początkowo mieszkaliśmy w Irlandii, od roku podróżujemy. Ale gdzieś z tylu głowy mamy myśli o powrocie z może kiedyś…
Hmm.. Marne te plusy – w mojej opinii oczywiscie. No i – niewiele jakos ich zostalo wypisane 😉
Również żałuję, że premier, czy prezydent mnie z kwiatami nie witali. Wtedy byłoby pewnie tych plusów więcej. Z drugiej strony poczekamy, aż Ty wrócisz i zrobisz swoją listę. Porównamy. Po trzecie na kogoś, kto jadał szczury na śniadanie jesteś strasznie wybredna, a takie wiecznie negatywne podejście zupełnie nie pasuje mi do obrazu jaki tworzysz u siebie na blogu. Która Asia jest więc tą prawdziwą…?
Rozumiem, ze wyrobiles sobie opinie wiecznie negatywnego podejscia po tym komentarzu 🙂
Po tym i po kilku innych, które u nas zostawiłaś 🙂
Prześledziłam discuss. Zostawiłam u Was 5 komentarzy, z czego wszystkie za wyjątkiem tego ostatniego były pochwalne i pozytywne:) Ciekawe te Twoje wnioski, bardzo ciekawe.. 😉
Wow to już 5 komentarzy? Nieźle 🙂 Za wszystkie dziękujemy, ale chyba już nam wystarczy.
Lubię czytać o emigracji, bo sama wyjechałam z Polski 5 lat temu. Za nami 2 lata w Australii i 3 w Nowej Zelandii i nie pojawiliśmy się od tamtego czasu „w domu”. Powodzenia i szerokiej drogi, kto wie, dokąd dalej Was poniesie?
5 lat to już też niezły „wyrok” 🙂
Ha, oba Dwa Wrażliwce – czyli ja I Carol – też są byłymi emigrantkami. Ja wróciłam z Norwegii, Carol ze Stanów i dobrze nam z tym ogromnie 🙂 Tanie piwo, hurrra! I do siebie bliżej znacznie mamy 😀
I oto chodzi! Aby znajdować pozytywy 😉
Jestem zwolenniczką patrzenia na swoje podwórko przez pryzmat pozytywów 🙂 Narzekanie, nawet jak ma podstawy, i tak nie ułatwi życia, a nie widzi się przez to wielu super rzeczy, które nas otacza 🙂
Dokładnie tak 🙂 Od narzekania to już dostaję wysypki, chociaż czasem ciężko jest wyzbyć się tego nawyku…
Fajne podsumowanie 🙂 a czy stworzysz jakąś liste minusow powrotu do kraju? Bo ja znam takich którzy je widzą 😛
Wszystko ma swoja „zady i walety” 🙂 Ale po co o tym pisać? Chyba lepiej się w życiu skupiać na pozytywach.