Następnego dnia ze zdziwieniem stwierdzasz, że ’krawiec’ nadal jest, a twój garniak już czeka. Wracasz więc do domu z garniturem, którego pewnie nigdy nie założysz. Tu nitka wystaje, tam krzywo zszyte. Spodnie troszkę za krótkie, a marynarka jak ze starszego brata. Nic to! Masz pamiątkę, którą pochwalisz się kumplom opowiadając jak to zostałeś wkręcony w Tajlandii.
Prawdziwy garnitur u prawdziwego krawca.
Czy jednak można uszyć tu coś z prawdziwego zdarzenia? Jak najbardziej tak, ale musisz zrozumieć kilka podstawowych różnic pomiędzy „krawcem za dychę”, a prawdziwym fachowcem.
1. Prawdziwy krawiec nigdy nie ma ’naganiaczy’ na zewnątrz sklepu. To pierwsza i najbardziej widoczna różnica. Na Khao San obskakiwali cię jak muchy, pokazując podniszczone katalogi prawdziwych domów mody. O tym zapomnij. Prawdziwy fachowiec nie stosuje takich partyzanckich praktyk. W sklepie nie zobaczysz kradzionych katalogów, a co najwyżej zdjęcia garniturów uszytych przez tego krawca.
2. Prawdziwy fachowiec nie będzie pytał jaki chcesz styl garnituru. On spojrzy na ciebie i sam zaproponuje. Gdy jednak będziesz się upierał to w sposób merytoryczny z miarą w ręce, wytłumaczy ci dlaczego to nie jest najlepszy wybór. Każdy jego ruch będzie dokładny i poparty wieloletnim doświadczeniem. Po prostu poczujesz, że nie jest tu z przypadku.
3. Zamówiony towar nie będzie gotowy w 24h. Czeka cię kilka przymiarek i poprawek. Niesamowite jest, że nic nie musisz mówić, gdy coś nie pasuje. Stoisz we wstępnie zszytym garniaku, a ręka fachowca lata po tobie i zaznacza co trzeba poprawić. Kolejny raz wiesz, że jesteś w dobrym miejscu.
4. Za tę przyjemność zapłacisz więcej. Nie da się skroić porządnego wyrobu za 5000 thb (550zł). Cena rozsądnego garnituru wraz z koszulą zaczyna się od 15-16 tys. thb (1600-1700 zł). Kolejnym drobiazgiem świadczącym o klasie krawca jest gratisowy krawat i spinki do mankietów.
Kiedy już wiesz czego się spodziewać, możesz wybrać się na zakupy w Bangkoku. I pamiętaj co mówi Barney Stinson*: „Suit up!”
Małą ciekawostką jest fakt, że u ’mojego’ krawca ubiera się elita amerykańskiej polityki z prezydentami na czele.
fot: http://www.dress-for-success.com
*Barney Stinson – jeden z głównych bohaterów serialu „Jak poznałem waszą matkę”. Jak nie widzieliście to koniecznie musicie!
Bardzo dobry artykuł, wiele cennych uwag, fantastyczne zdjęcia. Podobną stylizację stworzyłem sobie w zeszłym roku w salonie Roland – szyłem tam garnitur na miarę. Nie zdawałem sobie sprawy, że garnitur szyty na miarę może tak bardzo różnić się od zwykłego (oczywiśćie na plus). Pozdrawiam!
Bez przesady. Kiedys uszylem garnitur w Bangkoku chociaz nie na Khao San za 5 tys. batow i byl bardzo dobry. Widocznie miales pecha i byles u partacza. U mnie i material sie zgadzal i kroj a zadne nici nie wystawaly. Facet dobral mi jeszcze krawaty i uszyl dwie koszule za niewielka doplata ktore nosielm bardzo dlugo na specjalne okazje.Zeby bylo ciekawiej to moje wymiary zapisal i moglem zamowic w raze zniszczenia taki sam w kazdej chwili a on by mi go przyslal po wplaceniu odpowiedniej sumy zaznaczajac ze jest to wierna kopia poprzedniego.
Ja nie twierdzę, że za 5k thb muszą wystawać nitki… Twierdzę natomiast, że za takie pieniądze nie da się uszyć garnituru z dobrego materiału.
Prosty przykład – pójdziesz do Vistuli i kupisz sobie elegancki garniak na studniówkę za 900zł. Czy będą wystawały nitki i będzie źle skrojony? Nie! Natomiast jest to zupełnie inna liga w porównaniu do tejże Vistuli, ale za 2600zł. Tak i mój pierwszy tajski garnitur w porównaniu do tego ostatniego wypada jak Maluch przy Mercedesie… 🙂
A wymiary trzymają wszyscy, nawet najtańsi z Khao San. Inna sprawa na ile ten drugi garnitur będzie zgodny z tymi wymiarami…
Możliwe byłoby uzyskanie od Ciebie namiarów na tego krawca :)?