Koniec Ubera! Już więcej nie skorzystacie z aplikacji do zamawiania tanich przejazdów. Zmartwieni? Zaskoczeni? Spokojnie! Nie ma powodów do rwania włosów z głowy, bowiem Uber póki co wycofuje się jedynie z Azji południowo-wschodniej i opuszcza takie kraje jak Tajlandia, Wietnam, Kambodża, Indonezja, Malezja, Mjanma oraz teren Filipin i Singapuru. Co robić, jak żyć i przede wszystkim dlaczego tak się stało, o tym poniżej.
Co to ten Uber?
O Uberze mówili już chyba wszyscy i wszędzie, gdyż swoim pomysłem na biznes zrobili niezłe zamieszanie i nastąpili na odcisk niejednemu Januszowi ze zdezelowaną taksówką. O tym dlaczego kocham Ubera i jak on działa już pisałem, a więc nie ma potrzeby się tu powtarzać. Nie da się jednak ukryć, że od samego początku mocno kibicowałem tej firmie i wszystkim jej podobnym, wykorzystującym analogiczny model biznesowy.

Koniec Ubera w Azji południowo -wschodniej!
Z dużym żalem przyjąłem wiadomość, że Uber wycofuje się z terenu Azji, w tym i z Tajlandii, w której dziesiątki razy korzystałem z tych taksówek. Zacząłem zgłębiać temat i przyczyny takiego nagłego odwrotu z rynku, o który Uber zaciekle walczył przez kilka lat. Zdaje się, że lepiej było się wycofać i wrócić z tarczą, niż czekać na katastrofę i wrócić na tarczy. Jest też możliwość, że Uber celowo wyzbywa się ze swojego portfolio rynków o mizernej opłacalności. Wszystko to, aby poprawić finansowe wyniki spółki przed jej wejściem na giełdę. Oferta publiczna na akcje Ubera planowana jest na rok 2019.
Dlaczego Uberowi nie poszło w Azji?
Uber ze swoim rozmachem i ambitnymi planami, nie wziął pod uwagę lokalnych czynników, które okazały się zabójcze. Model przeszczepiony z gruntu amerykańskiego, nie mógł się udać w krajach azjatyckich, gdzie problemy są inne. I tak np. w Bangkoku ilość taksówek, ich popularność i dostępność jest tak duża, że Uber nie mógł z nimi konkurować. W Singapurze koszt zakupu samochodu był zbyt wysoki dla przeciętnego kierowcy i spółka musiała kupować samochody na własny rachunek, co oczywiście odbiło się na jej wynikach. W Wietnamie popularność skuterów od zawsze przewyższała popularność taksówek, co nie pozwoliło na wykręcenie odpowiednich wyników. I tak dalej, i tak dalej…
🔻🔻🔻 Czytaj dalej…
To właśnie jest najlepsze w takich aplikacjach 🙂 Widzisz cenę już na początku i nie będzie żadnego kombinatorstwa. Chociaż może to wyjść odrobinę drożej niż taksówka z ulicy.
Dobrze wiedzieć! Miałam okazję po raz pierwszy w życiu korzystać z Ubera właśnie w Wietnamie – może trochę mi z sentymentu szkoda, że się stamtąd wycofują, ale cóż… Bywa. Trzeba będzie w takim razie przesiąść się na Graba 😉
W Wietnamie to lepiej chodzić wszędzie z „buta”. Przynajmniej się więcej zobaczy 🙂
Tak naprawdę zależy to od tego, ile ma się do tego przejścia, ile czasu spędza się w danym miejscu i ile chce się zobaczyć. Przy założeniu, że masz tylko chwilę na Hanoi i chcesz z niej wycisnąć co się da, to przy całym dniu chodzenia podjedziesz te 7 km do Muzeum Etnologicznego 😉 Szczególnie w takiej cenie.
Absolutnie masz rację! Mieszkam w Singapurze, gdzie prężnie działa Grab. Korzystanie z usług Grab-a tutaj jest relatywnie tanie, w stosunku do kosztów życia, czy chociażby relacji zarobków do ceny za przejazd (nie wspominając o kosztach utrzymania samochodu, które są gigantyczne). Jednak cena za usługę Grab jest mocno uzależniona od popytu w danym momencie (pogody, godziny, w której zamawiasz) i czasem zwykła taksówka jest tańsza niż usługa Grab. Pozdrawiam 🙂
Ostatnio zauważyłem, że ceny Ubera bywają wyższe niż zwykłych taksówek, szczególnie w szczycie. A to już się średnio opłaca 🙁