Jak pomyślała tak zrobiła, a ja zostałem z całym majdanem i kolejnym wielkim głazem do przejścia. W końcu jednak po długiej i nierównej walce, jakimś cudem udało mi się znaleźć drogę przez ten labirynt i dotarłem do celu. Oto i jest zatoka Laem Thian, a na niej opuszczony resort.
Laem Thian – opuszczone domki i hotel przy plaży.
Resort w Laem Thian wybudowano w 1995 roku i miał się całkiem dobrze przez 15 lat. Niestety droga, która prowadziła do resortu była wielokrotnie uszkadzana przez spływające z gór masy wody. Jeden z takich opadów okazał się tragiczny w skutkach dla owej drogi, gdyż jej część przestała praktycznie istnieć. Wraz z drogą została zerwana linia doprowadzająca wodę do obiektu, a bez niej prowadzenie resortu stało się niemożliwe. Właściciel w 2010 roku zdecydował się „czasowo” zawiesić działanie obiektu, jednak jak czas pokazał nikt już do tego miejsca nie wrócił. Dziś wszystko stoi opuszczone i zdewastowane, bo przecież jak coś jest niczyje to obowiązkowo trzeba to zniszczyć.
Budynek stoi opuszczony, jednak nie zmienia to faktu, że miejsce jest wyjątkowo urocze. Dzień spędzony w tym miejscu z dala od natłoku turystów, to więcej niż dobry plan. O ile znajdziecie drogę…
Żeby nie było tak kolorowo to wycieczka na opuszczone domki przyniosła też straty:
- dziurawa koszulka
- podarte spodnie
- stłuczone kolano
- liczne rany cięte i kłute
- Cholerne zakwasy, ale o nich mieliśmy się dowiedzieć dopiero dnia następnego…
#StanNieustalony
Powyższy tekst i zdjęcia są częścią projektu #StanNieustalony, w którym to zwiedzam ciekawe opuszczone miejsca, aby uwiecznić je na zdjęciach.
O Holender, zostaję na dłużej 😀 Świetny styl pisania i te zdjęcia. Ah!
Przepiękne zdjecia. bardzo zabawnie opowiedziane. Super relacja