Dalej jest już tylko bardziej ekskluzywnie. Piętro wyżej kolejny parking, pokoje tematyczne oraz prywatne loże z jacuzzi. Mijam kolejne piętra, kolejne schody, kolejne pokoje, aż w końcu docieram na dach. A tu wita mnie wielki basen, który w czasach świetności musiał cieszyć się dużą popularnością gości. To pomieszczenie robi na mnie największe wrażenie i przysiadam na chwilę, aby odpocząć i pogapić się w zatęchłą wodę na dnie basenu.
Tu jest wszystko!
Im dalej szedłem, tym bardziej byłem pełen podziwu. Nie dla samego burdelu, czy też idei prostytucji, ale dla organizacji tego miejsca. Pomyśleli prawie o wszystkim, zapewniając gościom wszelkie rozrywki, także nie wiążące się z seksem. Można tu było znaleźć całkiem sympatycznie wyglądający bar i kawiarnię wraz z małą muzyczną sceną, sale konferencyjne, restaurację. Oczywiście wszystko można było też zamówić sobie do pokoju.
Zanim się zorientowałem minęło 2,5 godziny mojego łażenia i czas był powoli się zbierać. Przyznam, że chwilę zajęło mi odnalezienie wejścia jakim się tu dostałem, żeby nie powiedzieć, że się po prostu zgubiłem w gąszczu korytarzy i pięter… W końcu wylazłem na ulicę i cholernie spocony spojrzałem jeszcze raz na ten gigantyczny budynek, kiwając z uznaniem głową:
– Niezły burdel!
Zobacz całą galerię zdjęć z opuszczonego burdelu:
#StanNieustalony
Powyższy tekst i zdjęcia są częścią projektu #StanNieustalony, w którym to zwiedzam ciekawe opuszczone miejsca, aby uwiecznić je na zdjęciach.
Wygląda przerażająco!
Niezłe miejsce i niezła historia. Ciekawie było w takim obiekcie błądzić i odkrywać tajemnice kolejnych pokoi. Super wycieczka.
Ciekawe miejsca odwiedzacie 🙂
Generalnie zwiedzanie opuszczonych budynków ma swój niepowtarzalny klimat. W szczególności, gdy dodatkowo miejsce ma swoją ciekawą, bujną historię. To też ciekawe, co piszesz – z jednej strony prostytucja jest w Tajlandii nielegalna, a z drugiej jest to ogromna gałąź tamtejszego biznesu, o której i tak wszyscy wiedzą.
To miejsce to była istna fabryka! Dlaczego więc nie zastanowić się nad legalizacją? Podobnie zresztą jak w Polsce.