Nurkowanie Similany w Tajlandii jest piękne.
Pobudka o 6.30 przypomina, że to nie statek emeryckiej wycieczki, a najprawdziwsze nurkowe safari. Kawa, odprawa i punkt siódma wskakujemy do wody na naszym pierwszym przystanku o wdzięcznej nazwie „Breakfast Bend”. Widoczność oraz ilość podwodnego życia jest zaskakująca, ale jak się później okazało to był tylko początek.



Godzina pod wodą mija niczym pięć minut. Jesteśmy przyzwyczajeni, że nurkowanie trzeba tak rozplanować (i nawigować!), aby spokojnie wrócić do łodzi. Jak się okazało, tu obowiązują inne zasady. Kończysz nurkowanie tam gdzie masz ochotę (lub akurat musisz), a mały ponton dociągnie cię do łodzi. Po wyjściu z wody w ciągu kilku sekund znika ze mnie cały sprzęt łącznie z kombinezonem, a do ręki dostaję mały gorący ręczniczek. Nie jestem przyzwyczajony do takich luksusów i czuję się wręcz nieswojo, gdy ktoś inny zajmuje się całym moim sprzętem. Stoję więc i patrzę jak chłopaki wszystkim się zajmują, aż w końcu z uśmiechem mnie wyganiają: „idź na śniadanie!„.



Ogólnie rzecz biorąc na śniadanie jest wszystko na co masz ochotę myśląc o śniadaniu. Sadzone jajka, bekon, fasolka i oczywiście tajskie przysmaki. Do tego prawdziwa kawa z ciśnieniowego ekspresu, czy też świeżo wypiekany chleb! Po takim poranku potrzebuję drzemki. Wracam do kajuty i ładuję się na moją koję. Zasypiam w kilka sekund. O godzinie 10.30 kolejna odprawa i kolejne nurkowanie. Po tym lunch, przerwa, nurkowanie, drugi lunch, nocne nurkowanie oraz kolacja. Brzmi jak sen!



Nurkowanie Similany, czyli Lionfish, Triggerfish, Mantaray
Następne dni upływają nam po prostu na nurkowaniu i jedzeniu. Mam okazję zobaczyć na żywo wszystko o czym czytałem. Piękne Lionfish, bajecznie umaszczone Clown Triggerfish, wielkie Mureny. Jednak wszyscy czekamy na największą atrakcję, czyli gigantyczne Manty. Kolejnego poranka wskakujemy do wody w okolicach koh Bon. Zanurzamy się i już na kilku metrach widać wielkie sunące w naszą stronę kształty. Para Mant opływa nas i z zaciekawieniem przygląda się intruzom. Nic nie musimy robić, nigdzie płynąć, czy gonić. Po prostu wisimy zawieszeni w toni, a zwierzęta bawią się naszą obecnością. Po kilku minutach odpływają.



Dodatkowo równie niezapomnianym przeżyciem było nocne nurkowanie. Wędrujące wielkie kraby, przyczajone pod koralami ryby, czy mureny zdają się być wielce zaskoczone naszą obecnością i światłem latarek.
Similany – dlaczego musisz spróbować?
Jeżeli nurkujesz to odpowiedź jest prosta. Nurkowanie w Tajlandii będzie jednym z najlepszych doświadczeń jakie przeżyjesz. Być może już tego próbowałeś na wyspie koh Tao, jednak nurkowanie w takim miejscu jak Similan Islands przebije wszystko co do tej pory przeżyłeś. Jeżeli nie nurkujesz to sama możliwość obcowania z jeszcze w miarę dziką naturą, czy zachody słońca na łodzi pozostaną na zawsze w twoich wspomnieniach. Nadal się zastanawiasz, czy wycieczka do Tajlandii, czy na Similany lub kurs nurkowania to dobry pomysł?



ALE TAK PIĘKNIE! Mam nadzieje ze tez kiedyś uda mi sie wyjechac na taka przygode.
Bajecznie !!! Aż mi się zachciało wakacji, smaku słonej wody i takich widoków
Nigdy nie nurkowałam, ale takie relacje jak Twoja bardzo do tego zachęcają. To musi być niesamowite uczucie tak zanurzyć się w błękicie.
Warto spróbować. Tym bardziej w Tajlandii 🙂
Niesamowite miejsce, piękne zdjęcia. Podziwiam
jak pieknie!
Fajne foty! Czego używasz do zdjęć pod wodą?
Chyba Cię nie zaskoczę, ale GoPro 4. „Tajemnicą” jest użycie filtrów oraz stabilizacja kamery.
A światło?
„Nosisz je w sobie…” 🙂 Światło zastane.