Strzykawki walają się w rynsztokach, wraz z ich użytkownikami. Przechadzając się ulicami odkrywam następny zapach tego miasta. Oprócz wszędobylskiej woni marihuany, to miasto ma jeszcze jedną specyficzną woń – to smród ludzkich odchodów. Z każdego możliwego zakamarka wypełza zapach tego co zostawili liczni bezdomni. Absurdu ciąg dalszy…

Bez pracy nie ma kołaczy?
Myśląc o tych wszystkich bezdomnych mojej uwadze nie umykają jednak liczne ogłoszenia o pracę. Amazon potrzebuje do pomocy nawet w niepełnym wymiarze. Przyjdź kiedy tylko będziesz miał ochotę. Poczta USPS zatrudni od zaraz. Na nie jednym sklepie wisi ogłoszenie o pracę. Okazuje się, że jednak praca jest. I to praca dla niewykwalifikowanych pracowników, prosto z ulicy. To co tu się do cholery dzieje?
Z odpowiedzią przychodzi jeden z moich amerykańskich znajomych.
– I jak Ci się podoba San Francisco?
– Sam nie wiem. Wszędzie czuć zioło!
– A tak, witaj w Kalifornii.
– I bardzo dużo tu bezdomnych. Pomimo, że widziałem wiele ogłoszeń o pracę.
– Mate, widzisz… To jest właśnie liberalna Kalifornia. Oni nie chcą pracować bo im się to nie opłaca!
– Jak to nie opłaca? Chyba spanie na ulicy to nie jest cel życia?
– Oni dostają bardzo dużo pomocy społecznej. Od jedzenia, poprzez śpiwory i ubrania do pieniędzy. Po prostu tak żyją.
Zostawia mnie z tą odpowiedzią, niczym z betonowym kołem ratunkowym. Niczego to nie wyjaśnia, a rodzi masę kolejnych pytań. Czy wyobrażasz sobie dobrowolnie wybrać życie na ulicy? Zaczynam żałować tych kilku dolarów, którymi podzieliłem się z napotkanymi bezdomnymi. To nie była pomoc. To był kolejny gwóźdź do ich rynsztokowej trumny.

Pomimo majestatycznego mostu Golden Gate, malowniczych domków przy Alamo Square, czy niedostępnego Alcatraz, San Francisco inaczej wyryło się w mojej pamięci. Już na zawsze zostanie jako miasto absurdu o wymieszanej woni odchodów i marihuany, gdzie ludzie nie widzą ludzi.

*liczę, żę tego cytatu nie trzeba wyjaśniać, ale na wszelki wypadek: Kazik Na Żywo – Tata Dilera.
👁🗨 Koniecznie przeczytaj jak zdobyć amerykańską wizę:
TAJLANDIA: Jak zdobyć amerykańską wizę w Bangkoku?
Bardzo trafnie opisane. Miastem San Francisco można się zachwycać, a także można mieć do niego odrazę. Ma tak wiele przeciwstawnych sobie oblicz. Mój punkt widzenia – https://www.jaion.pl/ciemna-strona-san-francisco/
Napisałaś „…San Fran (…) słynie też z ludzi szalonych, wyzwolonych, często niepoczytalnych, no i wreszcie z bezdomnych.” i to jest celna uwaga. Na tym przykładzie zastanawiam się, czy zupełne odrzucenie narzucanych odgórnie ograniczeń jest takie dobre. Możemy krzyczeć, że jesteśmy wolni paląc zioło na ulicy… I właściwie tylko do tego sprowadza się ta cała „wolność”. Srania na ulicach i spania w kartonach – bo wolno mi wybrać taki styl. A państwo, rząd, czy też zwykły przechodzień nie może czuć się zniesmaczony, czy też oburzony – to już naruszałoby moją „wolność”!
Aż przerażające! Mogę sobie wyobrazić, że jakaś niewielka część społeczeństwa zdecyduje się na życie na ulicy, ale żeby to było aż tak powszechnym zjawiskiem…? Przerażające…
Oj dużo tu podobieńst do Londynu. Na początku zaskakiwal, teraz jest czymś normalnym – czyli zapach gandzi na ulicy 😉 Bezdomni, ciężki temat. Oglądałam program w którym „mieszkańcy ulicy” sami twierdzili, że to im odpowiada. Mają pomoc, jedzenie i ubrania. Większość nie potrafi sobie poradzić z nałogami, dlatego nie są w stanie podjąć stałej pracy.
Zapach marihuany jest np. bardzo częsty w Czechach i na Słowacji. Ale również na Bałkanach zdarzało nam się na niego trafiać. Także nie tylko San Francisco nią pachnie 😉
Fajnie, że pokazałeś to miasto z zupełnie innej strony. Nie wiem czy mnie to zachęciło, raczej nie, ale dobrze jest też poczytać takie relacje.
W Kalifornii byłem 3 razy: w 1998, 2003 i 2014. Nie tylko San Francisco takie jest, ale i np. Los Angeles, jeszcze bardziej nam znane z bajkowych filmów. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że z roku na rok jest tam czyściej. Było gorzej. Serio.
bleee…. to dobrze, że dopiero teraz nas tam wywiało. Masakra!
Myślę, że niewiele się to różni od Europy (nie chodzi mi o Polskę, tylko o tą cywilizowaną przez wielkie „E”). We Francji, Niemczech czy Holandii też się wielu osobom nie opłaca pracować, wolą ćpać i srać pod siebie. Ale czy można wysnuć z tego wniosek, że narkomania czy bezdomność są wynikiem polityki społecznej władz? Która próbując zwalczać patologie tak naprawdę je tworzy (potęguje)?
Mogę Ci odpowiedzieć jedną, starą sentencją: daj biedakowi rybę, to ją zje i na drugi dzień znowu będzie głodny. Daj mu wędkę, albo sieć to sam sobie tych ryb nałowi.
Ta polityka nie wie co to jest wędka. Myśli, że sprawę załatwi stała dostawa ryb…
Zaskoczyłaś mnie, ale wszystko jest możliwe w Ameryce, widocznie to nie jest tak jak na filmach, że kraina szczęśliwości, mają własne problemy.
Telewizja kłamie to wiadomo nie od dziś… Zastanawiam się bardziej czyja to wina? I nie znajduję odpowiedzi.
https://uploads.disquscdn.com/images/05f9d68dc2a39be7164c58955f234d302bedd5acae937f4f00407aac29ace4c4.jpg