Mieszkanie w ciepłym kraju ma bardzo wiele zalet, o czym przekonywać nikogo nie trzeba. Odchodzi zakup zimowych ciuchów, a i na dodatek szyby w aucie nie trzeba skrobać. Zawsze chciałem mieszkać w ciepłym miejscu i cel ten osiągnąłem. Możecie więc zapytać po co mi puchowy śpiwór…

Kiedy moja małżonka była ostatnio w Polsce, to przywiozła całą górę sprzętu do nurkowania. Ten oczywiście potrzebny nam jest do spełniania kolejnego, ambitnego założenia, czyli utrzymywania się z nurkowania. Jednak wśród całej tej plątaniny wężyków, pasków i pianek znalazło się coś nietypowego. Gdyby to była gra w stylu „wskaż niepasujący element” to nie mielibyście żadnego problemu. Pomarańczowy i puchaty nie wyglądał jak żadna znana mi część sprzętu do nurkowania. I słusznie, gdyż tym przedmiotem był śpiwór o wypełnieniu 700g wysokojakościowego puchu.

Śpiwór puchowy w tropikach?

Ale po co? Możesz spytać. Po pierwsze to ja lubię mieć pod ręką cały sprzęt turystyczno-kempingowy. Nigdy nie wiem kiedy wyskoczy spontaniczny pomysł na wycieczkę w dżunglę, czy też noc na plaży. Drugim powodem jest jeden z moich planów. Chcę zdobyć najwyższy szczyt Kostaryki!

Najwyższy szczyt Kostaryki

Kostaryka nie jest dużym krajem, ale za to jest bardzo zróżnicowanym. Jest ocean i są Karaiby. Są rzeki, wulkany, ale są też i góry. Najwyższym szczytem Kostaryki jest Cerro Chirripó o wysokości 3821 m n.p.m. Nie jest to może szczególnie trudne wyzwanie, ale i tak stanowi dla mnie ambitny cel. Sama droga trwa dwa lub trzy dni, a temperatury spadają poniżej zera.

Jak widzicie żartów nie ma. Tu gdzie mieszkam, temperatura rzadko spada poniżej 30 stopni, a więc już nawet te +9 będzie dla mnie niczym powiew Antarktydy. Oczywiście ten szczyt nie jest jedynym jaki chciałbym „zaliczyć”, a więc dobry sprzęt trekkingowo-biwakowy jest koniecznością. Musicie też wiedzieć, że Kostaryka leży w Ameryce środkowej, ale już Ameryka południowa nie jest taka upalna. Wiele z tych miejsc turystycznych, czy też wartych odwiedzenia, nie ma nic wspólnego z tropikalnym upałem…

Czas na zakupy sprzętu turystycznego

Żałuję, że nie mam przy sobie całego sprzętu jaki przez lata udało mi się zgromadzić. Fajny wyprawowy namiot Alpinusa – z czasów, gdy jeszcze szyli w Polsce. Kuchenka JetBoil, która gotuje wodę niewyobrażalnie szybko. Karimata ThermaRest, w której zakochały się moje plecy. To wszystko albo rozdane, albo sprzedane, albo co gorsza zagubione. I kiedy tak patrzę na ten mój nowy śpiwór, to zastanawiam się nad zakupem… namiotu.

Kiedyś zakup namiotu wiązał się właściwie z jednym kryterium – waga. Ponieważ trzeba było to wszystko dźwigać na plecach, to właśnie waga była kluczowa. Dziś to wygląda już nieco inaczej. Po pierwsze materiały poszły bardzo do przodu i samo to mocno ograniczyło wagę. Po drugie – dzisiejszy namiot musi być dla mnie bardziej uniwersalny i pomieścić nie tylko mnie, ale całą rodzinę. No i psa też.

Przeglądałem kilka sklepów internetowych z branży turystycznej i muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczony. Nie tylko namioty ale też cała reszta sprzętu turystycznego jest teraz bardziej dostępna i w cenach bliższych zwykłemu człowiekowi.

Jakość, nie cena.

Pamiętam mój pierwszy, dłuższy wyjazd wędrowny z plecakiem i namiotem. Było to w 1996 r, a ja mając kilkanaście lat, czułem się w czasie tych 2 tygodni niczym Indiana Jones. Przez te wszystkie lata nauczyłem się wiele, a ta wiedza i doświadczenie wielokrotnie pomogły mi w życiu. Jednak to co zapamiętałem najmocniej to – nie kupuj gówien!

Sprzęt turystycznie nie należy do tanich i czasem można zwariować widząc na metkach tak wiele zer. Zgadzam się, że takie zakupy nie mają sensu, jeżeli wraz z ceną nie idzie jakość materiałów oraz wykonania. Za same logo nie warto płacić. Jednak muszę przyznać, że do dziś mam kurtkę marki Berghaus, którą dostałem w 2009r na wyprawę w góry Kirgizji. Kurtka wtedy kosztowała przeciętną miesięczną pensję, co stawiało ją poza moim zasięgiem. Los jednak sprawił, że stałem się jej posiadaczem. Od chwili, gdy odrywałem od niej metki mija już 11 rok. A kurtka nadal wygląda niemal doskonale!

Jak powtarza moja Mama – nie stać nas na tanie rzeczy.