Właśnie sobie zdaliśmy sprawę, że minął rok naszego mieszkania w Tajlandii. Rok od kiedy z biletem w jedną stronę, wypchanymi plecakami oraz ciężkim bagażem doświadczeń ruszyliśmy w nieznane. Teraz wydaje się to takie odległe i śmieszne jednocześnie. Pół roku temu o życiu w Tajlandii pisałem tak: 4444 godzin nowego życia.

Pierwszy rok w Tajlandii, czyli czego możesz dokonać w rok?

Ogólnie rzecz biorąc kiedyś byłem pewien, że przeprowadzka do innego miasta to największa trauma jaka może mnie spotkać. Dziękowałem (Rodzicom? Bogu? Karmie?), że się urodziłem w dużym mieście. Nie będę musiał jechać na studia lub co gorsze, przeprowadzać się na stałe do innego miasta! Teraz to takie śmieszne…

Zastanawiam się jak podsumować ten rok. O czym napisać. Czy mam cię zachęcać? Hej rzuć jutro robotę, pakuj się i rozpocznij nowe życie gdzieś na końcu świata. Czy może wręcz przeciwnie. Żałuję, że wyjechałem i broń Boże nie idź w nasze ślady! Jak powtarza moja Mama: każdy ma swój rozum. Jednak wypada podsumować ten rok czymś więcej niż butelką taniej whisky. Od czego więc zacząć? Czekajcie chwilę, uzupełnię szkło.

Tęsknota za krajem.

Ostatecznie czasem rozmawiam ze znajomymi z Polski, którzy się jeszcze do mnie odzywają. Jakie najczęściej słyszę pytanie? A nie tęsknicie za Polską? Jak więc jest z tą tęsknotą? Czy nie da się żyć za granicami Polski? Pozwólcie, że posłużę się cytatem Christophera Doyle’a: „dom jest tam, gdzie jest twoje serce. Powinieneś zawierzyć swojemu sercu na tyle, aby odkryć, że twój dom nie musi być tam gdzie się urodziłeś. Część ludzi wie to od zarania. Inni, jak ja dowiadują się tego znacznie później i muszą mieć za sobą sporo perypetii, aby to chwycić.”

🔻🔻🔻 Czytaj dalej…

2 KOMENTARZE

  1. Doskonale rozumiem… chociaż sama mieszkam w Holandii i nie czuję, że jest to moje miesjce na Ziemii, to jednak emigracja bardzo wiele mnie nauczyła. Z jednej strony uwrażliwiła, z drugiej uzbroiła w grubszą skórę. A co do celów życiowych, to niestety u mnie jest porażka – nie do końca wiem, czego tak naprawdę chcę 😀 Może w końcu uda mi się to odkryć… Czekam na kolejną emigrację 🙂