Orla Perć to podobno najtrudniejszy z tatrzańskich szlaków turystycznych, co potwierdzają chociażby statystyki wypadków śmiertelnych. Myślę, że pod względem zagrożeń oraz ilości akcji ratowniczych, może spokojnie konkurować o palmę pierwszeństwa z… asfaltową drogą do Morskiego Oka! Jak już chyba wszyscy wiedzą, owa droga to najbardziej niebezpieczny i wyjątkowo krwiożerczy kawałek asfaltu jaki powstał w Polsce. Szczególnie po zmroku nie ma tam żartów! Na takie wyzwanie nie byłem jeszcze gotów, ale Orla Perć wydawał się w zasięgu. Szczególnie po namowach mojego nadambitnego kolegi, który próbuje ratować się na wszelkie sposoby przed nieuchronną trzydziestką. No to chodźmy…

Orla Perć – będzie pan zadowolony!

Migające okienko fejsbukowego messengera, monotonnie przywoływało i tym samym psuło moją grę w internetowego bilarda. Przełączyłem zakładkę, jednocześnie oddając walkowerem zaawansowaną rozgrywkę.

eee… może byśmy pojechali w Tatry jak już jesteś w Polsce?

W taki to sposób powitał mnie Marek, którego kilka miesięcy wcześniej uczyłem nurkowania w tropikalnych wodach Tajlandii. Ale, że tak w Tatry? Iść i łazić? Próbowałem sobie przypomnieć kiedy ostatni raz deptałem szlaki w tatrzańskim parku narodowym, ale wszelkie kalkulacje sprowadzały się do jednego wyniku – cholernie dawno! Propozycja nie wydawała się więc wcale taka głupia. Szybkie pakowanie, zakup biletu i już jestem w drodze na Orlą Perć.

Orla Perć od strony Doliny Pięciu Stawów Polskich.

Dolina Pięciu Stawów Polskich uchodzi za najpiękniejszą z tatrzańskich dolin, co trzeba przyznać jest daleko subiektywnym odczuciem. Jednak to z czym każdy się musi zgodzić to fakt, że jest ona cholernie daleko i idzie się do niej bardzo długo. I to jeszcze pod górę! Marek wyprzedza mnie już na pierwszym podejściu, a ja zostaję zupełnie sam w ciszy i pod rozgwieżdżonym niebem. Jest pierwsza w nocy, a to co dzieje się wokół to prawdziwa magia.

Mija druga w nocy, kiedy dochodzę do schroniska i widzę, że mój kompan w cieniutkim śpiworku próbuje znaleźć optymalną pozycję na małej ławce. Na stole byłoby wygodniej, jednak wszystkie są już dawno zajęte i pozostaje tylko ten kawałek rozłupanego pnia. Hilton to nie jest, ale tą kilkugodzinną wegetację w śpiworze, też trudno nazwać snem. Wszystko się więc zgadza. Już przy pierwszych drobinach dziennego światła, kończymy tę parodię i ruszamy w drogę. Mimo, że jest niby lato, a w dolinach upały, to przeraźliwy chłód wdziera się w najgłębsze zakamarki mojego ciała. Nie wiedziałem, że może być zimno w szpik kostny…

schronisko w dolinie pięciu stawów polskich dojście
Nocleg pod schroniskiem | Orla Perć

Początek Orlej Perci – Przełęcz Zawrat.

Przełęcz Zawrat – dopiero tu się zaczyna Orla Perć, a przynajmniej jej aktualnie dostępny fragment. Jednak najpierw trzeba na ten Zawrat wejść! To niby „tylko” dwie godziny od schroniska, ale stawiają mnie z twarzą w twarz z nagą i bolesną prawdą. Po pierwsze „kondycja” to nie jest coś co się ma na zawsze, choćby nie wiem jak bardzo wmawiać sobie, że jest inaczej. Po drugie przeklinanie Boga, pogody, czy też polityków wszystkich opcji, niewiele pomaga…

Mimo, że wystartowaliśmy całkiem wcześnie to na Orlej Perci już jest trochę turystów. Kolejni przychodzą, a nawet wbiegają na Zawrat od naszej strony oraz od strony Murowańca. Czas się sprężać, bo utkniemy w korkach! Pierwsze łańcuchy, strome podejścia i zejścia po drabinkach, przypominają mi po co tu właziłem tyle godzin. Właśnie po to!

tatry przełęcz zawrat tatry wysokie czas pogoda
Przełęcz Zawrat | Orla Perć

Zawrat – Kozi Wierch.

Zatrzymując się na zdjęcia i przepuszczając tych szybszych, w końcu docieram na szczyt Koziego Wierchu. Niestety tu się kończy moja przygoda z Orlą Percią. Kolano, które kiedyś już swoje przeżyło, dziś jest równie zdziwione tą wycieczką i tępym bólem oznajmia, że czas kończyć. Ale póki co siedzę na szczycie, popijam terere i podziwiam tak dawno niewidziane widoki, bo co by nie mówić to ładnie jest w tych naszych górach.

🔻🔻🔻 Czytaj dalej…

3 KOMENTARZE