Przemoczony wtaczam się do punktu granicznego, niewiele większego od kiosku ruchu. Tu też wszystko idzie maszynowo. Paszport, ksero oraz… 10 dolarów. W zamian dostajesz pieczątkę, która nie uprawnia wcale do wjazdu na teren Birmy. Uprawnia jedynie do powrotu łódką Charona.

rzeka tajlandia birma wiza wiza run tajska
Na granicy.

Do Mjanmy bez wizy?

Jeżeli poszukasz informacji o Birmie, z pewnością znajdziesz podstawową z nich: „obywatele polscy objęci są obowiązkiem wizowym. O wizy można ubiegać się w przedstawicielstwach dyplomatycznych Republiki Związku Mjanmy. Najbliższa Ambasada znajduje się w Berlinie.” Co więc tu się wydarzyło? Wiza, wizą, a 10 dolców od każdego białasa za małą, nic nieznaczącą pieczątkę to istny majstersztyk. Tylko mój turnus w 5 minut zostawił tu 100 dolarów! A takich łódek są dziesiątki…

rzeka tajlandia birma wiza na granicy run tajska
Przewoźnik

Wracamy na tajski posterunek. Zdjąć czapkę! Patrzeć w kamerę! Witamy w Tajlandii.

Kolejny amerykański hit, kolejny prom i po 20 godzinach kładę się na swoje łóżko, ciesząc się ze świeżutkiej i pachnącej pieczątki w paszporcie.

Gdzie tu sens i logika?

Pewnie zastanawiasz się po co to wszystko. Jaki ma sens taka farsa, której przyklasnął by sam wielki Bareja. Powiesz, że to po prostu niesprawny tajski system imigracyjny. Otóż nie. To wszystko ma wielki sens, ale potrzebowałem kilku dni, aby to rozgryźć.

rzeka tajlandia birma wiza na granicy birma tajska
Takie tam przy rzece…

Po pierwsze i najważniejsze. Masz zrozumieć, że jesteś tu tylko i wyłącznie gościem. Przekaz jaki masz otrzymać jest prosty: NIE CHCEMY CIĘ TU. Nie chcemy, abyś tu pracował bo wydaje nam się, że zabierasz pracę Tajom. Tym Tajom, których poziom wykształcenia w 2016 roku jest równy z poziomem polskiej wsi na początku XXw. Tajom, którzy język angielski znają bardzo, ale to bardzo słabo. Tym, dla których prosta matematyka z pewnością prosta nie jest.

Jednak jesteś nam potrzebny…

Z drugiej jednak strony bardzo potrzebujemy twoich pieniędzy. Skoro więc „ukradłeś” nam pracę, to dasz ją dziesiątkom ludzi związanym z tymi głupimi wycieczkami. Pośrednik sprzedający „wycieczkę”, firma z promem, kierowca busa, oficer imigracyjny, Charon. Do tego wszyscy po drodze, którzy sprzedadzą ci jedzenie, czy butelkę wody. Dolicz jeszcze konsulaty, którym zapłaciłeś już za wizę, czy work permit. Nadal uważasz, że to jest głupie? NIE! To jest genialne w swojej prostocie!