Nie pada codziennie, ale czasem jak dowali to wrocławska powódź z 1997 roku to przy tym igraszka. Cały pył zmienia się w błoto płynące strumieniami, które wycinają coraz większe koleiny. Jestem pewien, że cały Falubaz razem wzięty nie poradziłby sobie w tych warunkach lepiej ode mnie. W klapkach, w rozwianej koszuli, z deszczem zacinającym prosto w oczy i z Lepszą Połową za plecami.
Nowa droga.
Doszło w końcu do chwalebnego dnia, gdy destrukcja została zakończona, a rozpoczęła się budowa nowej drogi. Jadąc rano obserwuję leniwie ruszających się robotników i robię w głowie szybką kalkulację. Warstwa ulepszonego podłoża, podbudowa dolna i górna, warstwa wiążąca i w końcu warstwa ścieralna, do tego melioracja i niwelety. No to trochę im zejdzie… Jakież jest moje zdziwienie, gdy wracając wczesnym popołudniem widzę… gotowy odcinek drogi! Chwilunia… Przecież to jest niemożliwe technologicznie! Chyba, że porwało mnie ufo i nie było mnie przez dobry tydzień. Szybkie dochodzenie odkrywa prawdę i tajemną tajską technologię, którą roboczo nazwałem „nie pierdolimy się w tańcu”.
Drogi w Tajlandii.
Ulepszanie podłoża? Podbudowa? Jakieś tam warstwy? To wszystko nieważne. Drogi w Tajlandii wystarczy jako-tako uklepać, rzucić trochę stalowych prętów jako zbrojenie, a następnie całość obficie zalać betonem. I droga gotowa. Pamiętam jak dziś pytanie z kolokwium: „opisz technologię wykonywania nawierzchni z betonu wałowanego”. Pamiętam też, że w Polsce pierwszy doświadczalny odcinek w tej technologii wykonano w 2010 roku, a pierwszy 70 metrowy odcinek drogi publicznej dopiero w 2013 roku. Podczas, gdy polscy inżynierowie pod krawatami rozpuszczają się nad „nową” technologią, tu bosy Taj z papierosem w ustach robi takie drogi na kilometry.
👁🗨 Koniecznie przeczytaj jak wyglądają drogi w 🇵🇱 Polsce:
POLSKA: polskie drogi dziurą stoją?