Drogi w Tajlandii są w doskonałym stanie, ale zanim do nich dojdziemy to na chwilę wyobraźmy sobie, że nie mamy dróg. To akurat powinno być łatwe, gdyż w Polsce to nie jest tylko i wyłącznie sfera teoretycznych dywagacji. Umówmy się, że faktycznie autostrad mamy tyle, ile jest warstwy rytmicznej w „twórczości” Gangu Albanii – niewiele. Jednak co by było gdyby w ciągu kilku dni zniknęły wszystkie drogi, które są ci niezbędne do życia? Jedziesz do pracy swoją Kia Ceed w kredycie 50/50? Zapomnij! Zamówiłeś wielką, ociekającą serem i cholesterolem pizze? Niestety dostawa utknęła na pierwszej błotnej kałuży, niczym Niemcy pod Leningradem. Życie codzienne nie byłoby możliwe bez dróg, nawet tych dziurawych.

Wymieńmy sobie drogi.

Na naszej słodkiej wyspie postanowiono wymienić wszystkie drogi na nowe. Mówię wszystkie bo mamy tu właściwie jedną drogę, która łączy oba końce wyspy. Przyjąłem to z mieszanymi uczuciami. Jak już wcześniej wspominałem, posiadam dumny tytuł inżyniera, a moją specjalizacją jest budowa dróg i mostów. Będzie więc okazja podpatrzeć tutejsze metody, a może i nauczyć się czegoś nowego. Z drugiej strony jestem w Tajlandii, a więc mogę dać sobie uciąć rękę, że wszystkie rozwiązania będą zdecydowanie „oryginalne„. Nie zawiodłem się…

Co robi typowy Polak na urlopie? Wiadomo – remont. A od czego zaczyna się taki remoncik? Od maksymalnie skondensowanego bałaganu i rozpoczęcia prac na wszystkich frontach naraz. Bo przecież prawdziwy facet czuje się mężczyzną, gdy stoi z wałkiem w jednej ręce, młotkiem w drugiej i otwartym piwem na stole. Jeżeli na dodatek małżonka trzaskając drzwiami informuje, że ten urlop spędzi u Mamusi, wtedy dopiero czuć testosteron w powietrzu. Czy może tylko ja tak mam…?

Drogi w Tajlandii – pogoda nigdy nie jest przeszkodą.

Wróćmy jednak do naszej drogi w Tajlandii. Rozpoczęto prace wyprowadzając w teren ciężki sprzęt, którego zadaniem było rozpieprzenie w drobny mak starej drogi. Zgodnie z przywołaną wyżej zasadą „polskiego remontu”, rozpierdzielono całą drogę naraz… Trwało to blisko trzy tygodnie. Gdy prace były prowadzone na końcu, to na początku drogi nikt już nie pamiętał co właściwie się tu stało, że tej drogi nie ma. Jazda po tych koleinach dzieliła się na dwie opcje: na sucho lub na mokro. Na sucho było właściwie i nawet lekko romantycznie. Ja pędzący na stalowym rumaku w wielkim tumanie kurzu z zachodzącym słońcem w tle… Jedyną drzazgą w tym obrazie jest kilkadziesiąt innych motorów, kilkanaście samochodów, kilka rowerów i pieszych, próbujących jednocześnie przebić się przez tę ścianę pyłu.

droga budowa tajlandia koh tao
Droga bez drogi | drogi w Tajlandii

Za to na mokro było bardziej sportowo. Kolejnym przebłyskiem geniuszu tajskich inżynierów i planistów, było rozpoczęcie prac w porze deszczowej. Myślę, że to jest jakaś zawodowa skaza, niezależna od szerokości geograficznej. Kiedy najlepiej łata się dziury w polskich drogach? Kiedy są skute lodem. Proste.

🔻🔻🔻 Czytaj dalej…